i po urlopie...

 Co zrobiliśmy podczas urlopu… Zależy kto… ja większość urlopu spędziłam na obijaniu się. Najwięcej czasu zajął mi zakup kuchni w IKEA. Równo 5 godzin spędziłam tam w numerkowej kolejce. Promocja ikeowska spowodowała bum wśród ludności. Co drugi mieszkaniec rejonu właśnie w te wakacje postanowił wymienić starą kuchnię na nową w promocyjnej cenie.
Poza tym moje prace ograniczały się tylko do lekkiej pomocy i ciężkich zakupów typu beton do budowy bramy lub kleje do gresu. Po takim szopingu dochodzę do wniosku, że codzienne sprawunki wcale nie są ciężkie (wagowo), wręcz można je nazwać turystyką handlową :)
Zdecydowanie cięższy urlop ma mój mąż. On niestety zasuwa na okrągło. Salon z kuchnią i wiatrołapem pokryły się już drewnopodobnym gresem. Z małymi przygodami, nasze wymarzone drzwi są już na swoich miejscach. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, bo po tylu przeprowadzkach nie powinno popełniać się „szkolnych błędów”, ale niestety. Tak to jest jak kobieta zamawia drzwi i nikomu nie daje rzucić okiem w projekt. Powiem tak; do końca życia już zapamiętam, że jeżeli otwór drzwiowy ma 90 cm szerokości to należy kupić drzwi i ościeżnice 80-tki.


Z pomocą Taty mamy już zrobione fundamenty pod bramę i dwa słupki. Jeszcze jeden czeka na wymurowanie, ale ostatnio są takie upały, że odłożyliśmy chwilowo prace zewnętrzne.
Dziś zaczniemy skręcać kuchnię. Jest to dla mnie tak zwany etap „światełko w tunelu”. Czas doprowadzić kuchnię do normalności, bo w moim ogrodzie już dojrzewają warzywa i owoce a to oznacza, że będą przetwory na zimę.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mimozami jesień się zaczyna

Witajcie w 2020

Sylwestrowo