Zalewaj!!! Zawsze zalewaj!!!

Ostatnie burze pokrzyżowały nasze plany. Każdy upalny dzień kończył się burzą i solidnymi opadami. To spowodowało krok w tył w naszych pracach około domowych. Pierwsza sprawa to ta nieszczęsna studzienka wodomierzowa. Zrobiliśmy ją tylko i wyłącznie dlatego, że wodociągi miały taką na planach... (ach...gdybyśmy wiedzieli, że te plany w przeciągu kilku miesięcy znikną z archiwum wodociągowego...) Żeby wszystko było jak należy, i żeby nie kłócić się z wodociągami zrobiliśmy jak chcieli. Nawet fachowców wzięliśmy takich jak chcieli. No i okazało się. Fachowcy z wodociągów po godzinach pracują dokładnie tak samo jak na etacie - czyli niespecjalnie logicznie, niespecjalnie fachowo i w ogóle NIESPECJALNIE!!! Teraz przy każdym opadzie nasza studzienka zamienia się w balię do kąpieli. Wody czasami było po kolana a czasami po pas. A rurki do licznika oczywiście na samym dnie... Dziś sytuacje udało się opanować. Kupiliśmy puder-ex. Polecamy. Wiąże niemal natychmiast i zaślepia wszystkie wycieki.

Kolejna sprawa to nasza oczyszczalnia. Tak wiemy i to doskonale, że po wkopaniu należy ją zalać po części wodą. Tyle historii słyszeliśmy od znajomych jak to szamba wyskakują do góry jak nie są zalane w celu obciążenia. Wiadomo było, że my od razu zalejemy. Komu jak komu, ale nam to się nie przydarzy.
No i co? No i klops😐. Jak tu zalać oczyszczalnię, jak nie ma się swojej wody. Mamy ją dzięki uprzejmości sąsiadów, ale wyszło jak wyszło. Sąsiad wybył z domu i nie zdążyliśmy podłączyć węża. I tak przez trzy dni. Jakież było nasze zdziwienie jak przez przypadek zorientowaliśmy się, że oczyszczalnia po prostu się wykręciła w dziwną stronę i podniosła do góry... W dziurze zrobiło się jedno wielkie bagno, Przez dwa dni wybieraliśmy gliniastą maź i nic. Po analizie sytuacji stwierdziliśmy, że granata trzeba wyciągnąć z doła. Na wtorek umówiona koparka do drenaży, ale do wtorku daleko... Wyciągniemy go ręcznie!!! Nas dwoje plus pomoc rodzinna sztuk jeden i heja. Operacja zakończona powodzeniem, ale patrząc na całość z boku była to istna komedia. My z dołu próbujemy odessać dziada, pomoc z góry już ciągnie za pasy, mnie wciąga bagno. Żeby się udało ja wyskakuję z gumowców i kończę akcję w skarpetach.
Są też pozytywne aspekty tego weekendu. Kuchnia i salon się gipsowały. Już niebawem  będzie moje "ulubione" szlifowanie... Pylica pewna.
Jesteśmy już troszkę zmęczeni, ale nasz pies jest po prostu wytyrany😆

Komentarze

  1. No muszę przyznać, że z oczyszczalnią nieprzyjemna niespodzianka. Co do 'fachowców' z wodociągów to niestety i u mnie za dobrze się nie sprawdzili. Może to taka reguła?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mimozami jesień się zaczyna

Witajcie w 2020

Sylwestrowo